- English
- Polski
Multimedialna wystawa „ożywionych” dzieł mistrza polskiego realizmu – Józefa Chełmońskiego prezentowana jest na wielkoformatowych ekranach, we fragmentach można ją zobaczyć na goglach VR. Krajobrazy i postaci namalowane przez malarza otaczają widza, zachwycają ferią barw i dźwięków polskiej przyrody, którą Chełmoński umiłował. Emocje potęguje muzyka dobrana do kolejnych obrazów oraz zmian z życiu malarza. Wystawa przybliża twórcę „Babiego lata” poprzez cytaty artystów z jego epoki, przyjaciół Chełmońskiego oraz krytyków sztuki (o Chełmońskim i jego sztuce mówimy słowami m.in. Stanisława Witkiewicza, Wojciecha Kossaka, Pii Górskiej, Leona Wyczółkowskiego, Antoniego Sygietyńskiego czy Henryka Piątkowskiego). Opisują one różne etapy życia i twórczości mistrza od dzieciństwa do śmierci. Wytykają jego przywary i wychwalają zalety, odkrywają przed widzem wewnętrzne rozterki i podkreślają wielką miłość do tego skrawka polskiej ziemi, na której "pustelnik" z Kuklówki spędził ostatnie lata swego życia, i którą uwiecznił w swoich dziełach.
Projekt ma na celu promocję polskiej sztuki w innowacyjnej i spektakularnej formie. Elementem projektu jest koncert "Chełmoński. Dźwiękiem malowane" (więcej o koncercie >>).
"Kochany Ziuńku!"
Tę niezwykłą wirtualną podróż w namalowany przez malarza świat, pełen barw, dźwięków przyrody, odgłosów miejsc, które odwiedzał, rozpoczynamy w młodości artysty, nazywanego przeż bliskich Ziuńkiem. Jego fascynację rysowaniem od najmłodszych lat wspaniale oddają słowa malarki i pisarki, zaprzyjaźnionej z Józefem Chełmońskim. Pia Górska pisze: "Rysował wszędzie: na zeszytach, książkach, rulonach, pulpitach. Malował akwarelowymi guziczkami za dwa grosze sztuka, smarował węglem i kredą, a marzył ciągle o jednym, by zostać malarzem".
Obrazem, który ostatecznie przypieczętował decyzję Chełmońskiego o poświęceniu się malarstwu była "Śmierć Barbary Radziwiłłówny". Tak opisuje ten moment na historia.org Bartłomiej Grabowski: "Jako szesnastolatek zobaczył na wystawie obraz, który go wyjątkowo zainteresował i wzruszył. Był to obraz "Śmierć Barbary Radziwiłłówny" pędzla Józefa Simmlera. Stał ponoć przed obrazem dość długo, podziwiając go, a gdy wrócił z wystawy miał krzyknąć: - Niech będzie co chce! Furda nauki - ja będę malarzem!"
(obraz "Śmierć Barbary Radziwiłłówny", Józef Simmler, olej na płótnie, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie)
Głód nas po prostu oblał
Studiujący malarstwo w Monachium młody Chełmoński zamieszkał z Witkiewiczem i rzeźbiarzem Stefanem Jarzmowskim. Były to czasy zabawy, poznawania sztuki i życia. A to nie rozpieszczało młodych artystów luksusami. Witkiewicz wspomina te czasy słowami: "Zjedliśmy, co było jadalnego - wyszukaliśmy krzętnie wszystkie skórki chleba, sprzedaliśmy z odzieży, co się sprzedać dało. Głód nas dosłownie oblał". Młodzi malarze tęsknili za krajem, a ich ukochaną lekturą był "Pan Tadeusz". Pia Górska pisze: "Pobyt w nieznanym mieście i wśród obcego narodu okazał się straszliwie ciężki. Żarła ich przy tym tęsknota za krajem. Uciekali daleko od niemieckiego miasta, niemieckich ulic i nawet niemieckich ogrodów, by zajść na daleki łan za rzędem topoli, gdzie słychac świerszcze tak prawie jak w Polsce. Czytywali „Pana Tadeusza”. Sam Chełmoński mówił, że „Pan Tadeusz był słońcem jego młodości”. Jego malarstwo bywa porównywane do twórczości Mickiewicza, podobnie jak nasz wieszcz, ukazywał Chełmoński taką wizję polskiego krajobrazu, która oddziaływała na polskiego ducha.
(obraz "Na folwarku" (1875), Józef Chełmoński, olej na płótnie, 85 x 143 cm ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie)
Tolerował jedynie żywych modeli...
Chełmoński znany jest z umiłowania polskiej wsi i przyrody oraz jako mistrz malowania koni. Na wystawie prezentujemy także szkice i wprawki malarza do obrazów, które tworzył oserwując godzinami przyrodę, a także konie na ulicach miast. Witkiewicz wspominał: "U Chełmońskiego malowanie z natury nie polegało na tym, że ustawiał on sztalugi we wsi czy w lesie, lecz na tym, że jeździł, obserwował, szkicował, potem zaś tworzył, już w pracowni, obraz. Tolerował jedynie żywych modeli. Dlatego też wprowadzał do mieszkania żywe konie, nie bacząc na to, że defekowały na jego perskie dywany i tłukły szyby. Wieprze z targu przywoził w eleganckiej dorożce".
Znajomi Chełmońskiego podkreślali także niezwykłą, wręcz fotograficzną, pamięć malarza. W pamiętnikach Kazimierza Lasockiego czytamy: "Jeden z przyjaciół Chełmońskiego idąc ulicą zauważył malarza stojącego na chodniku i przyglądającego się powozikowi zaprzęgniętemu w karego konia. - Zobaczywszy Chełmońskiego ucieszyłem się, podchodzę więc do niego i chcę się przywitać, ale on mi ręką robi gest, żebym nie podchodził i ogląda konia dalej. Po jakimś czasie podchodzi do mnie, wita się serdecznie mówiąc: - Jużem się go nauczył, już go mam!"
(obraz "Powrót z balu"/"Sanna" (1879), Józef Chełmoński, olej na płótnie, 80 x 160 cm - przedstawiony obraz jest drugą wersją, ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach)
W Polsce czekałaby go śmierć głodowa
W Paryżu w 1876 r. Chełmoński został dostrzeżony i doceniony. Publiczność zachwycała się twórczością polskiego malarza. O możliwość zakupu dzieł Chełmońskiego rywalizowali dwaj wielcy zagraniczni kolekcjonerzy sztuki - Goupil i Stewart. Dziś nieprawdopodobne wydaje nam się, że obrazy Polaka osiągały cenę nawet 120 razy wyższą niż dzieła Renoira (np. „Roztopy” kupił Stewart za 12000 franków, dla porównania, prace Moneta schodziły nie więcej niż za 500 a Renoira średnio po 100 franków). Równolegle polscy krytycy nie żałowali Chełmońskiemu niepochlebnych słów na temat jego twórczości. Bartłomiej Grabowski pisze na historia.org: "Recenzenci i publiczność warszawska nie smarowali wówczas Chełmońskiego miodem. Nie spodobały się obrazy „Dziewczyna na łące” i „Przyjazd na polowanie”, zaś słynne „Babie Lato” uznano za najgorszy ze wszystkich. (…) Krytykowano co tylko się dało - psa, pajęczynę, i przede wszystkim niedomytą dziewczynę. Obraz uznano za niesmaczny, wręcz odrażający, który nie nadaje się, aby powiesić go w salonie". Ciekawe co powiedzieliby owi krytycy dziś, wiedząc, że "Babie lato" należy do najczęściej reprodukowanych i sprzedawanych w Polsce obrazów polskiego twórcy.
(obraz "Babie lato" (1875), Józef Chełmoński, olej na płótnie, 119,5 x 156 cm, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie)
Pustelnik z Kuklówki
W 1887 roku Chełmoński wbrew żonie postanowił o ich powrocie do Warszawy. Tęsknota za krajem okazała się silniejsza, niż bardzo dostatnie życie w Paryżu. Nieporozumienia z żoną, w tym, niestety, stosowana wobec niej przemoc, oraz śmierć młodszych dzieci, skłoniły malarza do częstszych wyjazdów do swej pracowni w Kuklówce pod Grodziskiem Mazowieckim. W 1889 malarz kupił dworek w Kuklówce, gdzie wprowadził się i mieszkał aż do śmierci. W tym okresie zaszły zmiany w zachowaniu oraz twórczości Chełmońskiego. "Zmienił się nie do poznania. Niechętnie się mył i przebierał. Zresztą tak naprawdę nigdy nie pasował do wielkomiejskiego życia. Zmieniła się też jego twórczość. Dynamiczne, wręcz agresywne obrazy stały się statyczne, spokojne i nostalgiczne". Multimedialną wystawę kończą słowa Józefa Chełmońskiego, z którymi trudno się nie zgodzić: "Sztukę można odczuć, że jest, ale niepodobna wypowiedzieć, na czym polega, jak ją posiąść... [...] Zresztą, co nam z tego przyjdzie, gdybyśmy nawet wiedzieli, co sprawia ten urok. Dość, że ten urok jest i że zawdzięczamy go danemu dziełu sztuki".
Barwne widowisko multimedialne prezentujące sztukę Józefa Chełmońskiego zostało przygotowane także w formie słuchowiska dla osób niewidomych. Dźwięki natury uwiecznione przez Chełmońskiego na płótnie, odgłosy odwiedzanych przez malarza miast zostały wzbogacone o czytaną przez lektora audiodeskrypcję obrazów. Płyty ze słuchowiskiem zostały wysłane do 20 ośrodków i związków niewidomych w Polsce".
( obraz "Kurka wodna" (1894), Józef Chełmoński, olej na płótnie, 133 x 198,5 cm, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie)
Pomysł i realizacja | ||||||
|
|
|
|
|||
|
|
|